Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/313

Ta strona została skorygowana.

den była w szpitalu, gdy żona stróża zachorowała ciężko i wzięto ją na kurację do Św. Ducha. O! Klara dobrze pamięta wysokie, posępne korytarze, olbrzymie, białe ściany, wychudłe postacie chorych, obojętne twarze dozorców, sztywne kaptury Sióstr Miłosierdzia. I wśród takich samych posępnych murów skończyła życie piękna i młoda kobieta, zstępująca samotnie do przedwcześnie otwartej przed nią mogiły!
Gdy w godzinę później Klara, pochylona nad księżeczką, spisywała wydatki dzienne, zadzwoniono silnie u drzwi wchodowych. To mąż powracał do domu. Z jakąż radością wybiegła na jego spotkanie! jak długo tuliła się do piersi człowieka, którego przed chwilą mogła ściągnąć swą nierozwagą w przepaść hańby i niedoli! On ujął ją w pół i wpatrywał się w jej oczy ze szczerem, lecz spokojnem uczuciem. Po chwili zbliżył usta do jej czoła i złożył na niem długi pocałunek.
— Jak twe włosy dziś pięknie pachną! — wyszeptał, wciągając woń heljotropu, jak człowiek rzadko obdarzony podobnego rodzaju rozkosznemi wrażeniami.
Klara spłonęła cała ze wstydu. Czyż miała powiedzieć mężowi, że nie dla niego pragnęła otoczyć się tą miłą wonią? Za całą odpowiedź tuliła się do niego z dziwną, niebywałą nigdy serdeczno-