kotyljonowych Natomiast niosą spokój i pomoc mężowi i zajmują się wychowaniem dzieci.
Nie o te „one“ pytałeś się pan, wszak prawda? Chciałeś, bym ci dała sylwetkę „onej“, do k!órej przywykłeś od kołyski, tej istoty strojnej w jedwab, adamaszek i koronki, owianej wonią fiołków lub japońskiego „Coryplopsisu“.
Takie „one“ nie cerują bielizny, nie chodzą na targ i nie noszą podzelowanych bucików, ale za to dzieci tych kobiet chowają się pod okiem płatnych sług i zadziwiają przechodniów przedwczesnem rozwinięciem zmysłu krytycznego i dezinwolturą, z jaką obnoszą zbyt krótkie sukienki. „Ona“ z towarzystwa stanowi zwykle krój płaszczyka swej córki lub kolor pończoszek syna, asystuje przy wieczornym pacierzu i sądzi, że w ten sposób wypełnia ważne obowiązki matki.
Później, gdy zmarszczka przybędzie, a świat odsunie od berła i prawa korony — „ona“ zaczyna baczniej spoglądać na drobne istotki, kręcące się po dziecinnym pokoju. Zapóźno, niestety! — dziecko to wosk, na którym odbijają się pierwsze wrażenia, i te wrażenia stanowią często o charakterze i późniejszych jego postępkach. Przysłowie o „skorupce“ zbyt częste znajduje zastosowanie...
Ale dosyć! — nie prosisz mnie pan o morały; żądasz szkicu, nie chcesz cieni. Niechże więc będzie szkic — życie samo cienie doda.
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/32
Ta strona została skorygowana.