Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/320

Ta strona została skorygowana.

ma siwawe włosy i wychudłą twarz, snać oboje walczyli nieraz z niedostatkiem i cierpieniem, zanim doszli do względnego dzisiejszego dobrobytu.
Staruszka poprawiła płomień lampy, który zdawał się zniżać, i westchnąwszy, wydobyła robótkę z drucianego koszyczka, stojącego na stole.
Ale robota nie szła jej sporo.
Zrobiwszy kilka oczek, opuściła ręce z wyrazem niechęci.
— Lampa się popsuła, tak ciemno! — wyszeptała.
Staruszek usiadł przed biurkiem, stojącem w rogu pokoju.
Patrzył wciąż na portret, zajmujący środkowy punkt najszerszej ściany saloniku.
Oczy kobiety pobiegły w tym kierunku i miłośnie objęły postać młodej dziewczynki, uśmiechającej się z tła ciemnego.
Spojrzenia obojga rodziców zbiegły się na płótnie, przedstawiającem rysy i postać ich ukochanej jedynaczki.
I ten portret niemy, milczący, mówił wiele.
Mówił przedewszystkiem o bezgranicznej miłości, jaką ludzie ci otaczali swą córkę, miłości, posuniętej do przesady w najdrobniejszym szczególe.
Ojciec pracował w godzinach pozabiurowych, nie chcąc, aby Jadzia poczuła brak jakikolwiek. Matka uszczuplała swoje i męża potrzeby, aby córka odebrała staranne wykształcenie i zawsze