Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/327

Ta strona została skorygowana.

Biedni byli oboje — czekali długo na chwilę pobrania się. Ona była nauczycielką, on urzędnikiem, pobierającym małą pensję.
Gdy on dostał awans, a ona złożyła skromną sumkę, potrzebną na zakupno niezbędnych sprzęcików, przysięgli sobie przed ołtarzem miłość i wierność do grobu.
I zaczęły się dla nich dnie wielkiego, promiennego szczęścia.
Czekali długo na te pieszczoty i pocałunki, nasycali się niemi dowoli, a życie nigdy nie zdawało im się tak pięknem.
I jeszcze więcej nabrało uroku, gdy pewnego majowego ranka ona, objąwszy jego szyję, wyszeptała mu do ucha słów kilka, od których radosne echo rozległo się w sercu obojga.
Biedna nauczycielka kaligrafji zarumieniła się przytem jak róża.
W jakiś czas musiała zaprzestać udzielania lekcyj i całe dnie spędzała w domu, szyjąc jakieś maluchne kaftaniki lub czepeczki.
On spoważniał jeszcze więcej i otaczał ją troskliwością bez granic.
Wieczory spędzali razem koło okrągłego stołu, na którym paliła się jasna lampa.
Czytali „Kurjera,“ a potem snuli plany na przyszłość.
Pewnego dnia, gdy biedna kobieta zdawała