Albo ta dama pikowa, wąchająca tulipan i mająca cztery olbrzymie czerwone róże na dziwacznie uczesanej głowie.
As trefl — ta szkaradna karta, która mimowoli myśl o śmierci budzi.
Nie lubili jej oboje, choć była asem atutowym.
I cały szereg waletów, dziewiątek, dziesiątek, asów przesuwa się przed oczami staruszka, budząc w jego sercu najrzewniejsze wspomnienia.
Ileż razy w ciągu partji ona pochylała głowę z wyrazem bezmiernego zmęczenia — mimo to przecież uśmiech zakwitał na jej bladych ustach. Jakaś myśl radośna krzepiła ją w cierpieniu. On uśmiech ten rozumiał i odpowiadał nań równym uśmiechem.
Porozumiewali się w ten sposób, odgadując wzajemnie swe myśli.
Dziecko ich rozłączyło na lat kilkanaście. Ono jedno koncentrowało w sobie ich pragnienia i było punktem świetlanym, kierującym ku sobie ich myśli i dążenia. Zapominali o sobie, wpatrzeni w to dziecko.
Dziś ono odeszło, i małżonkowie znaleźli się znów we dwoje.
Staruszka siedziała teraz cichutko koło stołu, oparłszy głowę na ręku. Patrzyła przed siebie smutno i łzy nawet drżały w jej oczach.
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/329
Ta strona została skorygowana.