Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/353

Ta strona została skorygowana.

ona przebiega salę zawsze uśmiechnięta, słodka, łagodna, pełna dobrych chęci i zjawiająca się jak dobry anioł przy łożu śmiertelnem.
Wszyscy ją kochają, ona nawzajem wszystkich.
Jest to dobry duch szpitala.
Przesuwa się po korytarzach cicha, śpiesząca do tych, którzy najwięcej cierpią.
Żadna bolesna operacja odbyć się bez niej nie może.
Z początku mdlała na widok tych strasznych ran otwartych, z których sączyła się krew zepsuta.
Prędko przecież silą woli przemogła słabość nerwów i dziś stoi nieruchoma obok marmurowych stołów, trzymając bandaże, miednice, gąbki — i śledzi pilnie poruszenie lekarza.
Usta jej tylko szepcą „Ave Maria“.
Lekarze chętnie ją mają przy sobie. Wiedzą, że siostra Kaliksta nigdy nie zaśnie przy łożu chorego, jej więc powierzają najniebezpieczniejszych pacjentów.
Ona przecież najchętniej przebywa w oddziale obłąkanych.
Skoro ma tylko wolną chwilkę, wysuwa się do małego ogródka lub do sal, gdzie przebywają warjatki.
Tam stara się łagodnemi słowy leczyć dusze nieszczęśliwych, bo, według niej, obłąkanie — to choroba duszy. Z anielską cierpliwością słucha