Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/367

Ta strona została skorygowana.

Przyciszył głos i, patrząc ponuro przed siebie, dodał:
— Wiesz!... jak jutro roboty nie będzie, to kogo... zabiję!...
Zakonnica mimowoli drgnęła.
Spokojne jej oczy zwróciły się ku ścianie, na której czerniał wielki krucyfiks.
— O! Chryste! — wyszeptała, — Chryste!... jakże strasznie ci ludzie cierpieć muszą, gdy takie słowa wymawiać mogą!...
Teraz wyrobnik porwał się nagle i wyskoczył z łóżka.
Długa szpitalna koszula zwieszała się na jego wychudłych ramionach jak całun grobowy.
— Schwytali nas!... schwytali! — wołał z rozpaczą — zamkną nas na całe życie!... uciekać! uciekać na cmentarz!... Chodź!... chodź!...
I porwał zakonnicę za suknię, ciągnąc ją za sobą.
Coraz większy obłęd go opanowywał.
Drżał cały, a zęby dzwoniły jak kości szkieletu!...
Siostra Kaliksta starała się stawić opór i pragnęła wprowadzić szaleńca do łóżka.
Ale napróżno!
On ciągnął ją za sobą pomiędzy rzędami łóżek.