Jeden jęk tylko, jedno słowo wyrwało się z ust nieszczęśliwej:
— O! Chryste!
I ciało z głuchym łoskotem upadło na wybrukowany w tem miejscu dziedziniec.
Jęk ten pomieszał się z krzykiem Jana, który, przed kilkoma sekundami ocknąwszy się ze snu, porwał się z ziemi i ku oknu poskoczył.
Na jego widok chory upadł na posadzkę, jęcząc przeraźliwie:
— Zapóźno!... policja!... policja!...
Poczem uspokoił się prawie zupełnie i, położony przez Jana do łóżka, nie stawiał żadnego oporu, mrucząc tylko:
— Poszła na cmentarz!... poszła!...
∗
∗ ∗ |
Gdy przerażeni ludzie nadbiegli na miejsce wypadku, znaleźli już tylko trupa zakonnicy, oblanego strugami krwi.
Głowa jej, nieochroniona niczem, nawet dłuższemi włosami, roztrzaskała się na miejscu.
W całym szpitalu zapanował żal wielki, jeden płacz serdeczny.
Dobry anioł tych murów uleciał, pozostawiając po sobie pamięć i miłość w sercach nieszczęśliwych.