Rzecz cała przeszłaby bez żadnych następstw, gdyby nie szatanek w osobie panny Olgi Hałasiewicz, przyjaciółki Malci.
Panna Olga Hałasiewicz, słusznie w ten sposób przezwana przez swoje koleżanki, była postrachem całej pensji. Wysoka czternastoletnia dziewczyna, chuda, czarna, o włosach krótkich, sterczących w dziwacznych kosmykach, kręciła się cały dzień po lokalu pensyjnym, napełniając go dzikiemi krzykami, które wydawała, i wrzawą swych pomysłów, jakie co chwila rodziły się w jej rozbujałej fantazji. Mołdawianka, a więc rozwinięta wcześniej od innych dziewcząt tak fizycznie jak umysłowo, objęła w jednej chwili ster rządów i zamianowała się naczelnym wodzem wszystkich panien. Ona to cofała zegary, wlewała atrament do kapeluszy profesorów i przywiązywała do krzeseł koleżanki, drzemiące na lekcjach, lub organizowała bunty z wprawą renomowanych spiskowców. Żądna wrażeń i niezwykłych przygód, zachwyciła się wiadomością o zakochaniu się Malci.
Dawszy swą aprobatę, gorliwie zajęła się zakochanymi. Zaczerwieniona, z rozczochraną głową, stała na straży koło okna, aby w razie nadejścia przełożonej lub damy klasowej ostrzec Malcię o niebezpieczeństwie.
Dobre jej chęci odniosły wręcz przeciwny skutek.
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/380
Ta strona została skorygowana.