żatką. Zapewne później piła czekoladę, wzięła się do poznawania stylu Emila Zoli, lub może... Kto wie, co robiła z życiem złamanem ta „ona“, którą rodzice mogli łatwo uchronić od przedwczesnego małżeństwa, dając jej dowolną ilość kawy i książkę, której treść z praktyki nieraz wśród salonów widziała.
Inna „ona“ pragnęła koniecznie nadzwyczajnych wzruszeń, a drabina Romea była celem jej marzeń.
Wynalazła czemprędzej młodzieńca, przypominającego trochę z powierzchowności kochanka Julji, i połączyła się z nim dozgonnym węzłem w kościele, natłoczonym od publiczności. Poczem dostała spazmów i groziła rozstaniem, jeśli prawy jej małżonek nie wkradnie się do jej apartamentu po sznurowej drabince, którą czemprędzej w sklepie nabyła.
„Ona“ była córką bogatych rodziców, posag wynosił poważną cyfrę — idealny Romeo nie myślał puścić tak pięknej zdobyczy. Zgodził się na dogodzenie fantazji żony i drabinka sznurowa zawisła z okna pierwszego piętra, a w oknie stanęła „ona“ w zachwycającej pozie.
Niestety! za czasów Romea nie było zapewne policjantów, porozstawianych w dyskretnem oddaleniu. Otóż taki policjant znalazł się nagle tuż koło sznurowej drabinki, i sprowadziwszy na zie-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/39
Ta strona została skorygowana.