do domu, będziesz miała siłę utulić płaczące dziecko, uśmiechnąć się do męża, policzyć bieliznę... i pogderać na służące. Ty, wychowanko murów szkolnych, anemiczna i wybladła, ty stworzenie niższego rzędu, którego ustrój fizyczny nie dozwala wyniszczać sił swoich, — skąd weźmiesz tyle sił fizycznych, aby przetrwać dzień taki? Czy potem sądzisz, że w ciszy nocnej zdołasz studjować i czytać dzieła poważnej treści?...
O! kobieto! jakże śmieszną jest pretensja twoja!
Dodaj jeszcze, że podobne nocne studja przerywać ci co chwila będzie krzyk twego dziecka, które „dostaje ząbki“. Czy nie rzucisz wtedy księgi na ziemię i nie pośpieszysz do kołyski żalącego się maleństwa?...
Ot! i studja przerwane, a pani doktór grzechocze blaszaną zabawką i śpiewa o „zającu, co w zbożu spał“.
A gdybyś ty wiedziała, jak ci z tem do twarzy! Synek twój biały, różowy jak cherub w ramionach twych się śmieje, na progu mąż z miłością na was spogląda...
Nie wracaj do tej wielkiej medycznej księgi — wierz mi, dziecko, mąż — to księgi twoje...
Powiesz mi: „zbijasz wszystko komunałami, nie wykazujesz, dlaczego kobieta naprzykład doktorem być nie może...“
Być może, że to, co mówię, są proste komu-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/396
Ta strona została skorygowana.