tak łzawo, tak rozpaczliwie, że i twoje napozór opancerzone serce litością drgać zaczyna...
Napróżno mówisz sobie: „to dla jej dobra!“ napróżno ściskasz nóż i do czynu się gotujesz. Ty sama wzroku jej znieść nie możesz, odwracasz głowę..
Ach! pani doktór, podnieś-no powieki! płaczesz? ty płaczesz? łzy ci oczy zasłaniają?... Wstydzisz się?
O! nie wstydź się łez twoich! To przyjść musiało! Kobietą jesteś — czyż możesz takiego jęku słuchać spokojnie? Kobietą jesteś i w łzie twojej kobiecość się krysztali. Tygrysicą musiałabyś być, tygrysicą, zwierzęciem, nie istotą, złożoną z nerwów i serca, ażebyś nie drgnęła na widok takiego cierpienia, ażebyś nie zapłakała, słysząc jęk tak okropny! Połóż nóż, odpasz fartuch, ustąp miejsca mężczyźnie, chyląc głowę przed tą zimną krwią i brakiem serca, usuń się na bok i zejdź do skromnej roli pomocnicy. Weź w rękę szarpie, bandaże i stań w szeregu istot, które nie w togach pomiędzy studentami, lecz w atmosferze wyziewów szpitalnych jak szare duchy życie swe trawią...
Cześć im, cześć wielka a zasłużona!
Schyl głowę... to Siostry Miłosierdzia!
Te anioły poświęcenia, miłości bez granic, anioły zawsze ciche, ginące nieraz na posterun-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/399
Ta strona została skorygowana.