Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/47

Ta strona została skorygowana.

nym na ołtarz uwielbienia, żąda tego uwielbienia, a w zamian daje serdeczność uczucia, które ogarnia świat cały. Miłość ta spływa z białych ramion kobiety i łagodnemi promieniami rozświetla ciemnicę życia. „Jej“ wady nikną w tym srebrnym blasku, przy którym schną łzy, milkną troski, a to, co boli, goi się tak szybko pod wpływem „jej“ słów, „jej“ spojrzenia, pod dotknięciem „jej“ miękkiej dłoni.
Dlatego, choć „ona“ ma wad tyle, choć nieraz zbrodnie powstają z jej przyczyny, choć sama przykłada rękę do zniszczenia i wali niebacznie szczęście i spokój całych rodzin, co mówię... krajów całych, pozostanie zawsze i wszędzie ideałem, rozsiewającym piękno w swej szkaradzie, spokój w niepokoju, który stwarza.
Przez Ewę ród ludzki z raju wygnany, przez „nią“ samą wchodzi do raju, który „ona“ w nagrodę wygnańcom otwiera. Złożywszy głowę na „jej“ piersi, zapomina się o reszcie świata, i cisza, niewysłowiony spokój ogarnia zmęczoną duszę. Bez „niej“ świat byłby pustynią, zniknęłoby słońce, ogrzewające ludzkość całą, zamarłby kwiat najpiękniejszy, wznoszący wysoko królewską koronę. Bez „niej“ — bez jej miłości, jej plotek, szelestu jej szaty, czystych linij jej ciała, woni używanych przez nią perfum, jej namiętności, ciszy jej alkowy, bez jej słodkiego głosu, jej nie-