na nowonarodzoną siostrzyczkę. Skąd przyszła ta drobna istota, płacząca tak żałośnie wśród ciszy nocnej? Helenka nie umiała rozwikłać tej zagadki, patrzyła tylko na małą dziecinę i czuła, że oczy jej łzami zachodzą, a w sercu rodzi się nagle miłość wielka, o! stokroć razy większa, niż ta, którą czuła pod gorącym słońca promieniem lub na widok cukrowego rycerza.
W tem drobnem znędzniałem dziecku zbudziła się kobieta z całą miłością i pełnią uczucia. Nieszczęście i opuszczenie przygotowały to przebudzenie, zbyt wczesne, nieprawidłowe zapewne. Przed doznaniem miłości kochanki serce dziewczęcia drgało uczuciem macierzyńskiem. W ciemnym kąciku kuchni, gdzie Helenka zwykle sypiała, dało się słyszeć jakieś przyciszone łkanie, wtórujące płaczowi dziecka. Powoli Helenka podniosła się ze swego posiania i szła prosto do trzcinowej kołyski, w której złożono nowonarodzone.
Była sama z dzieckiem, spowiniętem już i wykąpanem. Wszyscy krzątali się w drugim pokoju i częstowali suto, pijąc zdrowie z nieba zesłanego gościa.
Helenka cichutko zbliżyła się do kołyski i spojrzała do wnętrza. Na grubem białem prześcieradełku leżało maluchne stworzonko, różowe, śmieszne, krzywiące bezzębną buzię na wszystkie strony.
Słabe światło naftowej lampki migotało na
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/69
Ta strona została skorygowana.