Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/74

Ta strona została skorygowana.

debki. W kłębach gorącej pary nikła piosenka dziewczyny i osiadała w formie łez na zbrudzonych szybach lub spoconych czołach praczek.
Helenka nuciła piosenkę o gwiazdce ze smutną monotonnością zakonnicy, śpiewającej w politurowanej stalli psalmy nieszporne. Dziecko przecież przywykło do tego cienkiego, przytłumionego głosu, nierównego jak sznurek wysortowanych pereł.
Helenka objęła powoli zupełną opiekę nad drobną swą siostrzyczką: ona układała ją do snu, przemieniała bieliznę, kładła kaftanik i dawała pożywienie, składające się z bułki z mlekiem z niewielkim dodatkiem cukru. Gdy Maciejowa kładła dziecko do kąpieli, Helenka z oczyma łez pełnemi słuchała przeraźliwego krzyku małej i groźnych łajań matki.
Maciejowa przecież nie była surową dla swej drugiej córki. Owszem, kochała ją o wiele więcej niż Helenkę i bezwiednie zrobiła tę ostatnią sługą i piastunką jej siostry. Helenka nie skarżyła się na ten nowy ciężar, przeciwnie, czuła się najszczęśliwszą, gdy ją zostawiono samą przy kołysce siostrzyczki. Siadała wtedy dumna, z poważną miną i wstawała co chwila, aby otulać kołderką drobne ciałko dziewczynki. Uśmiechała się do św. Katarzyny, spoglądającej na nią z zakurzonych ramek, i prosiła świętą, aby jej siostrzyczka miała