się koniecznie o mieszkaniu adwokata, bo tak samo łagodnym i słodkim głosem powtórzyła swe zapytanie, a wyjąwszy z eleganckiej portmonetki nowy srebrny pieniążek, wyciągnęła rękę, strojną w piękną, cienką rękawiczkę.
— Weź to, mała — dodała, wsuwając w zaciśniętą rękę Helenki dwadzieścia centów, — i powiedz, czy tu mieszka pan adwokat?
Gdy zimna moneta dotknęła dłoni dziewczynki, nastąpiła w Helence reakcja, i mimowoli ciśnienie, jakie czuła w gardle, ustąpiło. Przytem buciki złociste zniknęły, piękna pani stała teraz w cieniu i czekała cierpliwie na odpowiedź Helenka podniosła głowę i z poza gęstej grzywy spojrzała na uśmiechniętą twarzyczkę nieznajomej. Poczuwała się teraz do obowiązku wdzięczności względem tej pani, tak pięknej i tak dobrej. Nie za dwadzieścia centów była jej wdzięczną, ale za ten głos łagodny, jakim do niej przemówiła, za tę cierpliwość, z jaką czekała na jej odpowiedź.
Poczucie tej wdzięczności spowodowało, że chwyciwszy energicznie konewkę, wybiegła za bramę, a odwróciwszy się, ukazała ręką okna przeciwległego domu. Przemówić nie mogła, nie śmiała, zresztą piękna pani i tak zrozumiała jej mimikę i, uśmiechnąwszy się raz jeszcze, zniknęła w bramie przeciwległej kamienicy.
Helenka została sama z monetą w ręku i za-
Strona:Gabriela Zapolska - One.djvu/83
Ta strona została skorygowana.