warsztatem zegarmistrza, zamiast oczekiwać w zimnym gabinecie na pacjenta... który nie przychodzi! W ten sposób pracując, nie narazisz dziecka w łonie twem poczętego na śmierć lub kalectwo. Ambicja tylko, wygórowana pycha i ambicja każe kobietom marzyć o doktoratach, niepomnym na płeć swoją, na sytuacje, w jakich kobieta tak bardzo strzedz i chronić sił swych i zdrowia powinna, niosąc krzykliwy sztandar emancypacji, gromadząc setki rozmarzonych tym krzykiem kobiet dokoła siebie. To, co piszę i wyznaję, nie jest bynajmniej odstępstwem od mego dotychczasowego kierunku. To tylko „prawda” w całej nagości, ten „realizm” życiowy, który jest przewodnią gwiazdą wszystkich prac moich. Fałszywych i bezpodstawnych uniesień nie znoszę, gruntowne badania nad obecną sytuacją kobiet doprowadziły mnie do tego rezultatu.
Kończąc te słowa, zamykam zupełnie dyskusję nad tym przedmiotem i proszę łaskawe i mniej łaskawe na mnie panie emancypantki, aby zaprzestały zasypywać mnie listami, mającemi niby na celu wykazanie błędnego koła, w jakiem się obracam. Tym, zaś kobietom, które jak „Jedna z wielu”, „Żony i matki”, „One”, „Wielbicielki”, przesłały mi bądź zbiorowe, bądź osobne słowa zachęty i uznania, ślę nawzajem wyrazy podzięki. Ciepło i serdeczność słów waszych przekonały mnie, że jesteście nawskróś kobietami, pracującemi rozumnie około dobra waszych rodzin i społeczeństwa. Miłe te słowa zatarły we mnie przykre wrażenie, jakie szorstkie wyrazy niektórych „racjonalnych emancypantek” na mnie wywarły. Na brutalność tych istot bezpłciowych mam tylko jeden argument:
„Kobietą jestem i kobietą pragnę pozostać do śmierci.”