nacisk na upośledzone stanowisko „starych panien” w naszem społeczeństwie, dalej — mówi — „szczęśliwych stadeł, gdzie żona się uśmiecha, a mąż ją pieści, ze świecą szukać trzeba”. Co do pierwszego, to jest do „starych panien”, zdaje mi się, iż te chyba obecnie, jeśli są „pośmiewiskiem”, jak łaskawa autorka listu być je mieni, to sądzę, że pośmiewisko to stwarzają sobie same. Każda stara panna, umiejąca nosić z godnością swoje przymusowe panieństwo, wątpię, czy kiedykolwiek z uśmiechem szyderstwa się spotka. Zresztą... kwaśny humor starych panien wypływa jedynie z niewypełniania fizycznych obowiązków, do jakich kobieta w tak cudowny sposób przeznaczoną została.
Ani toga doktora, ani adwokacka trybuna, ani owa „praca” nie da istotom tym wydziedziczonym uspokojenia zupełnego. Proszę więc sobie wyobrazić histeryczną starą pannę na trybunie adwokackiej!... Miły Boże! jakiż takt i spokój panowałby w tej mowie. A teraz proszę za przeciwniczkę postawić również doletnią dziewicę i pozwolić tym paniom bronić stron swoich.
Ja — uciekłabym z takiego posiedzenia.
Prawa natury nikt nie przerobi; organizm, nie funkcjonujący należycie, mści się w straszny sposób i dopomina praw swoich.
Dalej autorka listu pisze, iż nie zna „stadeł szczęśliwych”. Ja znam je — przyznaję, i choć szczęście to jest może trochę według mego pojęcia, jednakże śmiało twierdzić mogę, że szczęście takie „chyba Bogu skradzione zostało”. Jest bowiem jedno wielkie, czarowne słowo, silne, jak opoka, na której budować można życie całe — słowo to jest... „kocham”.
Strona:Gabriela Zapolska - Paniom emancypantkom.djvu/3
Ta strona została uwierzytelniona.