Strona:Gabriela Zapolska - Paniom emancypantkom.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.

I oto trzeci list, a raczej zeszyt, leży przedemną. A la bonne heure! dajcież mi więcej takich przeciwniczek. Jest tu i styl i zacięcie, a zwłaszcza jest „mój” styl i „moje” zacięcie. Tak, tak! piękna pani. Będąc moją przeciwniczką, przesiąkłaś mną cała bezwiednie. Cieszy mnie to i jestem z ciebie dumna.
To, co piszesz, piszesz jasno, dokładnie i choć myśli twe po błędnej kroczą drodze, przecież wyszukujesz argumenta do poparcia słów twoich. Główną myślą i celem jest ów byt, owe pieniądze, które mężczyzna zarabia, a które pragniesz, pani, aby kobieta jednakowo z nim zarabiać mogła. Odpowiedziałam już raz na te słowa. Kobieta zarabiać i pracować powinna, ale nie jako lekarz, prawnik itd., bo na to płeć jej nie pozwala. Są zajęcia, które wskazała Orzeszkowa w swej „Marcie”, zajęcia wyłącznie jakby stworzone dla kobiet, a wypełniane przez mężczyzn. O te walczyć należy, tych domagać się koniecznie. Piszesz mi, pani, że siły fizyczne wystarczą kobiecie dla objęcia obowiązków lekarza, popierasz te słowa przykładami chłopek i dzikich kobiet, wykonywających swe zajęcia z zupełnem podołaniem, co więcej, sięgasz aż do cyrku i przedstawiasz mi atletki, opięte w trykoty i podnoszące armatę na kolosalnem ramieniu. Pomyśl pani jednak, że na siłę chłopek i kobiet dzikich składały się wieki całe! Na atletki wyjątkowe muskuły i zwierzęca od dziecka praca w wyrabianiu tych muskułów. Czyż i kobieta, mająca się poświęcić zawodowi lekarskiemu, ma przejść tę samą szkołę lub czekać wieki, krzyżując i mieszając rasy, aby doczekać się szerokiej stopy i silnych bark, właściwych chłopkom i dzikim kobietom?
(D. n.) Gabrjela Zapolska.