Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/114

Ta strona została skorygowana.

Pierwsza konsultacja, nowe badania, asystent, doktór, świeża słuchawka, to tu, to tam... tak, coś nowego stanowczo. Jakiś błysk. A potem ta recepta w ręku, jakby rąbek szaty ulatającego anioła. I choć targa coś koło serca, szaleństwo! nowa słuchawka musiała pochwycić nowy rodzaj rzężenia. Ten prawdziwy, ten, który właśnie jest przyczyną, że to coś, bijąc wielkiemi skrzydły, ulata.
Więc dlatego sanatorjum pełne.
Kobieta o twarzyczce Madonny nie jest właściwie bardzo chora. Niedokrewna, trochę nerwowa. Ale i dla takich miejsce pomiędzy chorymi być musi.
Kobieta o twarzyczce Madonny zmienia codziennie białe toalety kilkakrotnie. Lato jest bajeczne i biały kolor jest w modzie. Tylko w pokoju madonna nosi zielony, mdławy szlafroczek. Wychyla się wtedy często z okna, a rozchylone rękawy opadają na pęki róż, jak skrzydła jakiegoś fantastycznego ptaka, który spoczął na chwilę.
Ponad oknem słodkiej pani otwierać się zaczyna także dość wcześnie drugie okno. Przechyla się zeń ktoś, ledwo odziany, jakiś mężczyzna.
Przytrzymuje jedną ręką kurtkę płócienną u szyi i przez gęstwę róż stara się dojrzeć, co się dzieje na dole. Gdy zielona krepa, biała