Przecież nie jest kokotką. Całe jej wzięcie się tego dowodzi. Kupię jej jakiś ładny drobiazg. Oceni moje serce.
Przechodził właśnie mimo sklepu, gdzie znajdowały się damskie torbeczki.
— O! kupię jej torbeczkę z zegarkiem. To znów nie jest byle co. W każdym razie jest zegarek. A potem miała na taką torbeczkę ochotę.
Wstąpił do sklepu. Wybrał ładną, napozór solidną, białą skórzaną torbeczkę. Na rożku był umieszczony śliczny, minjaturowy zegarek, ozdobiony w rodzaj wianuszka z imitacji brylantów.
— Bardzo eleganckie!... — winszował sobie Sadowski. — I kosztuje trzydzieścipięć guldenów. Na więcej zdobyć się nie jestem w stanie.
Prędko powrócił na kolej. Jadąc, postanowił wyjechać jak najprędzej.
— Kuracja mi nie pomaga, zaplątałem się w romans, szczęściem jeszcze, że mam do czynienia z taką jakąś słodką kobietą. A to mogło wypaść Bóg wie co!
Aż żachnął się sam na siebie, zaszywając się w swój egoizm starokawalerski, jak w skorupę.
— Oj ty stary ośle! — poczęstował się z całą szczerością kogoś, pewnego, że ten „poczęstowany“ nie przyślę mu za to świadków.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |