Orliński rzucił zniecierpliwiony:
— No, idź do nich!
I dodał, jakby poddając temat do rozmowy:
— Opowiedz im, co w teatrze.
— Szac! — wyrzekła ostro.
Odwróciła się jednak i ku sofom ruszyła.
Ktoś jej zrobił miejsce.
— Chodź tu, do nas.
Usiadła, lecz zaraz porwała się z piskiem.
— Nie lubię!
— Ale ja lubię — odparł jakiś gruby głos.
Dziewczyna wzięła palisandrowe, obite adamaszkiem krzesełko i usiadła opodal. Była bardzo ładna, tylko oszpecona widocznie pośpiesznie nasmarowanem bielidłem. Siadając, wyciągnęła nóżki, jak dawniej naiwne w teatrze.
Miała pozór wielkiego znużenia, z którem nawet się nie kryła.
— No, co w teatrze?
Odparła wyraz brutalny, cuchnący i widać było, że sprawiło jej to ulgę. Mężczyźni roześmieli się. Wzruszyła ramionami.
— Przestalibyście rżeć, jak konie! — wymówiła z niesmakiem.
— Ty przestań się dąsać! — przebił się głos z za parawanu — i lepiej opowiedz jaką nową anegdotę.
— Nie wiem nic!
— Toś nudna.
— Może!
Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/16
Ta strona została skorygowana.