Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/21

Ta strona została skorygowana.

— To są baletowe tajemnice! — wyrzekła dość miluchno.
W tej chwili coś w nim zaszemrało.
Podobała mu się.
Objął ją w pół.
— Wiesz... — zaczął.
Ale urwał. W jednej chwili wydało mu się to naiwnie szablonowe, banalne i tyle razy przeżyte.
— Nie warto! — pomyślał.
I w tej chwili sformułował postanowienie:
— Pójdę do domu.
Odwrócił się ku drzwiom, w których spotkał się z gospodarzem.
— Idę — wyrzekł krótko.
— Szkoda, że nie grasz — odparł Orliński.
I zaraz zainteresował się:
— Gdzież Staśka? Czy powiedziała co ciekawego?
— Nic.
— Czemu? czemu?
Szybko zwrócił się ku dziewczynie, która właśnie do przedpokoju zmierzała.
— Stasiu! czemu ich nie bawisz?
W odpowiedzi dało się słyszeć mruczenie:
— Każ mnie odwieźć do domu.
— Zostań. Proszę cię. Nie poto cię tu sprowadziłem.
— Całuj mnie w piętę!
— Wróć się! połóż ten płaszcz!