Natychmiast kwestja została uznana za załatwioną. Orliński się uśmiechnął.
— Wybornie!... wybornie!...
Inni mężczyźni rozjaśnili się także.
— Ten Feluś!... wiecie!...
Wzruszali ramionami.
— Niezwalczony!
Pieter się zaofiarował:
— Czy po dorożkę?
Feluś nie wiedział, dlaczego chciał iść stąd jak najprędzej.
— Nie, sami znajdziemy.
I, odziawszy się szybko, usunął się kurtuazyjnie u drzwi wejściowych.
— Proszę! — przemówił obojętnie.
Staśka przeszła mimo niego, jakby senna, w swym jutrznianym welonie.
Ktoś rzucił za nimi:
— Amate et multiplicamini!
Staśka szepnęła przez zęby:
— Kretun!
Felka ogarnęła nagle nerwowa wesołość.
— Nie kretun, ale kretyn! — poprawił schodząc ze schodów.
Dziewczyna dąsała się, szeleszcząc spódnicami.
— Ech! czego gada, jak ksiądz na pogrzebie!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Weszli do mieszkania Felka, który kładł szczególny nacisk na pewien komfort w urzą-