— Twój!
— Moja żonka?
— Mój mężuś?...
Chce porwać się z łóżka
— Poczekaj, mam śliczny, angielski pierścionek. Szafir i dwa brylanty, męski. Dam ci go na zaręczyny.
— Nie, nie, nie chcę!
Powiedział to energicznie i z gniewem. Odczuła, że go uraziła.
— Chcesz?... Ja to wszystko, wyrzucę za okno?
Gotowa do czynu, już stoi koło toaletki
— Nie... nie; odślemy to wszystko. To będzie godniejsze.
— Zafrasowała się.
— Nie wiem, czy sobie przypomnę, co od kogo.
— Postaraj się. A teraz nie mówmy o tem. Zaczynamy nowe życie. Dziś nie pójdziesz po południu na próbę. Ja cię wytłómaczę Będziesz siedziała w domu. Czytaj, szyj i czekaj na mnie.
— Przyjdziesz?
— Tak, o siódmej.
I pójdziemy na kolację?
— Nie.
— Dlaczego?
— Narzeczona nie włóczy się po knajpach.
Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/55
Ta strona została skorygowana.