Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/61

Ta strona została skorygowana.

Coś mu z tym stukiem przywarło się w sercu i zapanowała w niem głucha, głucha ciemność.
Chóry serafinów zamilkły, rozpłynęły się...
Raziewicz idzie po roztopionym śniegu i myśli:
— Pójdę, pójdę do knajpy i jeszcze gdzie, będę pił a jutro nie spojrzę na nią, nie spojrzę.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Ale ja wam ręczę, że on na nią spojrzy.