Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/73

Ta strona została skorygowana.

Bo z tego „piąterka“, na którem mieszkają panienki razem z boną Wańdzi, jest widok nielada. Rozlane całe morze złocistych kłosów, ciemna zieleń lasu, drobne dachy chat. Wszystko widać, jak na dłoni. A wczesnym rankiem, gdy dziewczęta w bieliźnie z łóżek wyskakują, i różowemi piętami dudniąc, ku oknom biegną, a okna te naścieżaj roztworzą, — to z tego morza kłosów, to z tej zieleni lasów, to z tego stepu błękitu płynie taka woń rozkoszna świeżą rosą skąpanej trawy, iż panienki dosyć nałykać się jej nie mogą, a pierś swobodnie pracuje, oddycha, rozszerza się w rozkosznem upojeniu.
Na tem „piąterku“ są trzy małe pokoiki.
Dwa białe, z firankami nad łóżkami, z obrazkiem Matki Boskiej Częstochowskiej w fałdach muślinu. Tylko jeden — ten większy — ma toaletkę, biureczko, szezlążek obity tanim kretonikiem w różowe róże, a ten drugi, mniejszy — jest cały zagracony masą świstków, skrawków papieru, witkami leszczyny, pudełkami farb, stosami kamuszczków, garnuszkami, w których moknie trochę inu i kilka gałązek kaliny. Na oknie ustawiony cały rząd figurek tekturowych, lalek wycinanych z arkuszy kupowanych w mieście, ustrojonych w krynoliny i pamele, lub szafirowe fraki ze złoconymi guzikami. Lalki te sterczą wśród zwiędłych gałązek, powtykanych w kupki piasku i mających wyobrażać aleje parku.