Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/77

Ta strona została skorygowana.

łymi siedzi przy oknie swego pokoju i patrzy uparcie na drogę, chociaż słońce aż oślepia, tak jasno nad polami świeci. Napróżno Wańdzie namawia ją do „konnej jazdy.“
— Głowa mnie boli! — odpowiada zachmurzona panienka.
— Bawmy się w lalki! — proponuje Wańdzia.
Lecz Jadzia kręci głową.
Nie!... Nie!... Nie dziś, jutro!...
Lecz Wańdzia biegnie do swego pokoju i za chwilę wraca z arkuszem tektury.
— Patrz! — mówi ucieszona: — o! tu!.. Ten w czekoladowym garniturze, zupełnie podobny do tego Powidlańskiego, który był tu dwa tygodnie temu... wtedy gdy złamałaś swego konia!
Jadzia nic nie odpowiada, tylko twarz jej oblewa się ponsem.
— Nie pamiętasz? — szczebiocze dalej siostrzyczka: — miał przecież na sobie niebieski pudermantel i siedział w powozie zaprzężonym w cztery bułanki... Pamiętasz?...
Opiera się łokciami na kolanach Jadzi i natrętnie patrzy jej w oczy.
— Pamiętam!... — wykrztusza wreszcie panna Jadwiga.
— Otóż patrz tylko na tego w cynamonowym garniturze: dwie krople wody! Ten sam