Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

złotej masy grzywy — dwa chabry ze świeżo ściętego snopu pszenicy.
Czeka...

III.

Siostrzyczka rzuciła się ku „starszej“ z krzykiem spazmatycznego bólu.
— Ja nie chcę!... Ja nie chcę!... — wołała, tuląc się do jej rąk i kolan.
Jadzia, a raczej panna Jadzia, boć godność narzeczonej podnosi w hierarchii społecznej, uspokaja jak może rozszlochaną dziewczynkę.
— Nie płacz... nie krzycz... rodzice posłyszą... będą się gniewali... Cóż stąd, że pójdę zamąż? Ty będziesz zawsze moją kochaną, drogą siostrzyczką.
Nie!... — woła Wańdzia — będziesz miała dzieci i nie będziesz mnie już kochała!
Jadzia uśmiecha się pobłażliwie.
— Skąd wiesz, że Bóg mi da dzieci? — mówi, gładząc rozczochrane włosy młodszej: — to jeszcze nic pewnego.
— Owszem! — szlocha Wańdzia — wszystkim panienkom, jak tylko zamąż pójdą, bocian przynosi małe dzieci.
— To będą tylko moje dzieci — tłómaczy Jadzia — a ty będziesz zawsze moją siostrzyczką...