uzyskania najniewinniejszej pieszczoty i otwartszego słowa.
Zniecierpliwiony próbuje ją oddalić.
— Może Wańdziunia trochę pobiega!...
Lecz Wańdziunia czepia się rąk starszej i nie patrzy nawet w stronę swego „przyszłego szwagra“.
Lecz co ją teraz zastanawia, to milczenie Jadzi.
Dawniej odpowiedziałaby: — „Nie! Niech zostanie z nami“! Teraz milczy, rumieni się, otwiera usta, ale milczy.
W kilka dni później zdziwienie Wańdzi rośnie.
Sama Jadzia wyrokuje z pewną nieśmiałością w głosie:
— Może Wańdziunia trochę pobiega!...
I ręka Jadzi prawie popycha w kierunku alei młodszą siostrę.
Wańdzia, posłuszna, czując się odepchniętą, idzie kilka kroków naprzód. Nie biegnie wszakże, lecz idzie powoli, patrząc bokiem na Siennickiego.
Nagle staje i odwraca się.
Widzi, iż Siennicki zbliża się ku Jadzi z wyciągniętą ręką.
Jednym skokiem jest już między nim a siostrą i czepia się jej ramienia.
Serduszko jej na chwilę bić przestało. Czego
Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/86
Ta strona została skorygowana.