Strona:Gabriela Zapolska - Staśka.djvu/87

Ta strona została skorygowana.

on chciał od Jadzi?... Dlaczego rękę wyciągnął? Może chciał ją uderzyć? Popchnąć? Zabić?...
Lecz znów po upływie dni kilku Wańdzia wpada w coraz nowe niespodzianki. Jadzia i Siennicki najwyraźniej zaczynają od niej stronić i dość jest, ażeby weszła jednemi drzwiami, aby oni uciekli drugiemi. Wytrwale jednak siostrzyczka walczy z tym nowym stanem rzeczy. Drepcze ciągle za nimi, zaaferowana, biegnąc wzdłuż całego domu, zaglądając poza pianino, za schodki, na których ustawiono kwiaty, za skrzydła pluszowych parawanów. W ogrodzie biega po alejach, cała rożowa i zdyszana, przyśpieszając kroku, skoro dojrzy jasną sukienkę siostry i nienawistną postać „szwagierka“.
Oni powoli zaczynają zmieniać taktykę. Skoro dojrzą zdaleka tę maluchną istotkę, biegnącą jak kula na dwóch wężach w czarne pończoszki obciągniętych nóżek, wstają czemprędzej z miejsca i znikają poza drzewami. Lecz ona, nie zmęczona, wiedziona instynktem serdecznej dla „starszej“ miłości, potrafi znów odszukać tę zaręczonę parę, szepczącą sobie w kąciku to, co moga doskonale głośno powiedzieć wobec tysiąca osób.
Lecz dla nich właśnie ta tajemnica, ten sekret, to „we dwoje“, ma cały urok, zwłaszcza dla Jadzi. Tyle ma do powiedzenia swemu narzeczonemu! Tyle słów a treści tak mało! Dla niej jednak treść ta jest wielką i ważną tajem-