Strona:Gabriela Zapolska - W Dąbrowie Górniczej.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

to oni nam we łbach powywracali. Djabelskie synowie... a dziś — żeby choć jeden titiuniu garstkę dał... choroby...

CÓRKA.

Tatlu... ja polecę — może którego spotkam, ja ci go o titiuń dla ciebie poproszę.

GÓRNIK (odtrącając ją ode drzwi).

Ani mi się waż teraz latać po nocy, kiedy kozaki przyszli. — A potem to nic nie pomoże. Żeby mi tu fura z titiuniem i jadłem zajechała, to ja jutro do szybu zeńdę...

CÓRKA.

A toć będzie dla mnie taki wstyd, że ja się po kopalni nigdzie nie pokażę...

GÓRNIK.

Nie ja jeden idę... Idzie nas ze trzydziestu, co rozumu nabrali.

CÓRKA.

Inni wam zejść nie dadzą...

GÓRNIK.

Chciałbym to widzieć! Niechno mi który zastąpi drogę... tak zdzielę, że mu się odechce żyć... A wszystko mi będzie jedno — chłop, sztygar — górnik — ubiję!...