Strona:Gabriela Zapolska - W Dąbrowie Górniczej.djvu/20

Ta strona została uwierzytelniona.
GÓRNIK.

No... tak... pan i inne panowie inteligenty, co nas do sztrejku namówili! Dzie wtedy panowie będą? Pewnie w pierwszym rzędzie — poprowadzą nas jak jakie jenerałowie pod nahajki, ha! ha! ha! (śmieje się ironicznie i przeciągle) i sami także panowie razem z nami po karku dostaną... (wstaje i postępuje ku oknu).

(Po chwili).

Ale ja nie pies, żeby mnie chłostali... i nie chcę iść pod moskiewską nahajkę... Nawet pies co lepszy, nie kundel to się od bicia chroni, a ja to mam gorszy być psa? Nie! nie! panie sztygar... Jak kozunie przyszli, to już ja wolę iść pod ziemię... do mojego szybu... bo to panie... po nahajkach to i kulki lecą...

SZTYGAR.

Gdybyście nawet polegli za swoją sprawę, to jeszcze coś warto. Mówiłem wam, że po innych trupach, jak po stopniach, pójdą ci co po was przyjdą, coraz wyżej, aż wreszcie osiągniecie to co się wam należy.

GÓRNIK (z pasyą i ironią).

Phi... jak to panu łatwo tak opowiadać, niby, że człowiek ma być trupem, co inni po nim dopiero się czegoś dochrapią! Jakeś pan taki prędki, to ruszaj sam — nadstaw pierś