Strona:Gabriela Zapolska - W Dąbrowie Górniczej.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

i niech cię naprzód kozaki ochłoszczą — a potem kulą przeszyją...

(Po chwili ze wzgardą).

Tylko że tacy inteligenci jak panowie sztygarzy to się wszyscy chowają het... za nasze plecy i tylko z kąta będą kos! kos...

(Pluje).

Tchórze!

SZTYGAR (w pasyi).

Jak śmiesz?

CÓRKA.

Tatulu!...

SZTYGAR biegnie ku drzwiom, wpada do izby jakby chciał uderzyć Górnika, lecz ten wybucha przeciągłym, ironicznym śmiechem i patrzy mu zuchwale w oczy.
SZTYGAR.

Jak wy możecie? jakiem prawem sądzicie nas tchórzami?

GÓRNIK.

Niby nie? co? Ino tak ukradkiem, cichaczem, po kątach namawiacie, a nigdy w biały dzień — jawnie — jak krety...

SZTYGAR.

Bo nie możemy... wiecie przecież, żeby nas do turmy zabrali.