Strona:Gabriela Zapolska - W Dąbrowie Górniczej.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.
GÓRNIK.

A nas to niby nie biorą? A do tej pory wywieźli już ośmiu do Piotrkowa, ale nie was tylko nas — robotników, a z was ani jednego nie ruszyli.

SZTYGAR.

Kłamstwo — i nas aresztują.

GÓRNIK.

Ho! ho! areszt aresztowi nie równy. Wyście panowie — z wami inaczej, z nami inaczej. Potem — wy nie żonate, same młokosy — u nas dzieci — żony się zostają same. Was potem najczęściej wypuszczą... a ot — w Piotrkowie to już od ostatniego sztrejku z huty siedzą półtora roku nasi i nikt się o nich nie troszczy. Wciąż na... śledztwo czekają... Już to... nędzarska skóra to zawsze musi iść na ogień pierwsza.

SZTYGAR.

My właśnie pracujemy, żebyście nie byli nędzarzami.

GÓRNIK.

Jak? tem, że latacie po chałupach i ludziom, a najwięcej babom we łbach przewracacie.

(Po chwili).

A potem... ja się urodziłem nędzarzem, niech już i zdechnę nędzarzem — ja i moje dzieci!