Strona:Gabriela Zapolska - W Dąbrowie Górniczej.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
SZTYGAR.

My was pomimo waszej woli z tej nędzy wydostaniemy.

GÓRNIK.

Kłaniam uniżenie... po trupach, po głodzie — po mordach? Nie chcę.

SZTYGAR.

Jesteś jeden, który nie chcesz! Na świecie są setki nędzarzy, którzy pójdą za nami.

GÓRNIK.

Jak oni pójdą za wami, kiedy wy najczęściej się za naszemi plecami chowacie. Ha! ha! ha!

SZTYGAR.

Nie śmiej się tak Piotrze!

GÓRNIK.

To się tak głód we mnie śmieje! to się tak sztrejk we mnie śmieje!... to się tak wdzięczność moja dla was panowie namawiacze śmieje. Patrz pan jak tu teraz pusto! Nie było srybła — ale choć co nieco było ze sprzętów! A żona się trzymała na nogach — a teraz co? leży jak martwa... bo jej nie ma co dać do gęby! (z coraz większym żalem) Pan wodziankę kiedy jadł? To niech pan sprobuje. — Julka dawać temu panu nasze jadło...