Strona:Gabriela Zapolska - W Dąbrowie Górniczej.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

no! odpowiadajcie... a to upór to będzie źle policzony... i wy wszyscy odpowiadać będziecie...

(Julka składa błagalnie ręce patrząc na ojca).

My wiemy w gubernii co ci panowie agitują i was do strejku namówili. Tak my ot na gorącym uczynku łapiemy teraz... No czto? gadać!

GÓRNIK (po krótkiej chwili z udaną dobrze jowialnością).

Jak pan naczelnik każe, to powiem całą prawdę... czystą prawdę...

(Sztygar podnosi na niego oczy i patrzy ze smutkiem).
GÓRNIK.

Boli mnie to, że moje własne dziecko wobec pana naczelnika muszę oskarżać, ale pan naczelnik kazał powiedzieć prawdę... Oto... ten pan... bałamuci mi córkę... a jakże... i tak zawsze... ja tylko z chałupy... a on... już w niej... A to dziewczyna bez wstydu, nie baczy na mój siwy włos, ino się w romanse i amory bawi...

CÓRKA (cicho z jękiem).

Tatulu!...

GÓRNIK.

Cicho!... mało ci było tego lania coś wzięła przed chwilą? Powinienem cię był zabić... Bo