Sugestja na jawie, to stan snu czuwający, jak ją nazywa Baudouin de Courtenay. Jak ongi kapłani, szerzący obskurantyzm, tak wszystko się składa, aby zabić w nas wiarę w samouzdrowienie. Podając lekarstwo, mówi się często choremu: „Jeżeli ci nie pomoże, dam inne“. Jakże to może pomódz, skoro tam, w półświadomości, zabójcze ziarnko zostało rzucone i kiełkuje, wydając niszczące owoce. A cała medycyna wyrosła z sugestji. Wszak sprawowali ją kapłani po świątyniach (Diodorus Albinus, Van Holmoret).
Więc nie moda — ale ciągła, uparta — konieczna cząstka atmosfery życiowej. Wiem — u nas już się coś robi w tym kierunku? Ale to powinno ogarnąć wielką falą całe tłumy — i zbawić je!
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
To napozór bardzo proste.
Taka autosugestja. Tylko trzeba mieć rzecz jawną, konieczną, nieodzowną. Trzeba mieć w sobie Wiarę. Gdy Radwan poddaje taką sugestję, on w to wierzy, iż działać będzie. I wiara jego przechodzi do podświadomości sugestjonowanego. Organiczne wady, choroby powstające z infekcji — sugestja nie leczy, lecz usuwa to, co jest nieuchwytne, to jest ból i cierpienie. Jakkolwiek Charcot twierdzi, że uzdrowienie można rozciągnąć bardzo szeroko, to ja przecież skłaniam się do zdania dr. Levy’ego z Nancy, iż to tak daleko nie sięga. Wszystko zawiera się w słowach Darwina i każda „nowość“:
Naprzód — niedorzeczna
Potem — niebezpieczna...
A wreszcie — machnięcie ręką.
I — stara historja!!!...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Tak nam zasugestjonowano np., że śmierć, to jest coś strasznego. I cierpimy na myśl o śmierci. A przecież tak łatwo... Wyrzec się mechanicz-