Strona:Gabriela Zapolska - Zapomniał drogi.djvu/12

Ta strona została skorygowana.

Tak, ma tu w mieście grób matki. Ojciec pochowany dawno — gdy Iwanicki był jeszcze dzieckiem — na wiejskim cmentarzu. Ale matka — ta umarła, gdy Iwanicki miał około lat szesnastu Dobra była, cicha, łagodna. Dbała o niego, nie o siebie. Starała się oszczędzać na wszystkiem, aby syna wykształcić Pamięta jej twarz bladą, oczy błękitne i matowe, jasne włosy. Umarła, gdy był na wakacyach u stryja. Przyjechał na pogrzeb. Upały były. Trumnę wcześnie zamknięto. Nie zobaczył jej trupem. Pozostała mu w pamięci żywa. Był na jej grobie raz, drugi, trzeci. — Stryj postawił skromny pomniczek. Iwanicki wyjechał po maturze do Wiednia. Powrócił, został doktorem. I o grobie matki zapomniał.
A teraz idzie powoli z całą masą ludzi — przypomina sobie dokładnie skromny, piaskowy pomniczek, i myśli, iż tam pod nim jest także łóżko — trumna, a w niem...
Tak, lecz Wiedza...
Serce Iwanickiego zaczyna jakoś się ściskać. Coś tam szemrze dziwnie w tę noc Zaduszną. Serce niechce słuchać, co mówi Wiedza. Ono swoje w tej chwili szepce pacierze. — Blada twarz matki i jej błękitne oczy przed Iwanickim migają...
Sama tam jest... sama!
Jak ci chorzy w szpitalu, na których z takiem współczuciem patrzy.
Kto wie...
Kto wie...
Już nie wie nic. Czuje, iż podlega suggestyi tłumu. Nie sprzeciwia się. Niema siły. Pogrąża się w cichem uczuciu.
I on pójdzie na cmentarz, i on także. Nic nie zaniesie — ale choć stanie tam, przy tym małym, piaskowym pomniczku.
Wszedł w bramę i znalazł się wśród płonących lamp, wśród tłumu ludzi tłoczących zeschłe pod nogami liście.
Stanął na środku placyku i ogląda się dokoła. Promieniem biegną aleje i czarnemi wstążkami