Ta strona została skorygowana.
serdeczności niezwykłej. Coś go dławi za gardło — dusi. I on radby pochylić się nad jakąś mogiłą. Domaga się w nim o to nieznana mu siła. I on chce iść do swoich.
Ale ogląda się niepewny, zmieszany. Aleje biegną promieniami wśród morza świateł. Która droga wiedzie do mogiły jego matki? Nie wie. Nie wie nic.
Stoi bezradny — ręce mu opadły. —