Strona:Gabriela Zapolska - Zapomniał drogi.djvu/3

Ta strona została skorygowana.

zgawki. Maleńkie laleczki zakreślały zwykle koła po białej tafli lodu. Maleńkie laleczki ludzkie, czarne w oddaleniu. Ładne to było i zajmujące w zimie. Obecnie pusto tam było, bo chłopcy, grający na placu w piłkę, gdzieś znikli. I tu była pustka zupełna...
Iwanicki zwrócił się do pokoju i zaciągnął na szyby ciężkie portyery. Poprawił na biurku blok na pisanie recept i podszedł do świeżo sprowadzonej maszyny influencyjnej. Chwilę patrzył na butelki Lejdejskie i pokręcił korbę. Często, gdy za wiele nędz ludzkiego ciała tłoczyło się u jego drzwi, skomląc i patrząc mu w oczy wyrazem przerażonych zwierząt, — Iwanicki przeklinał swój zawód — zdręczony jedną psalmodyą, którą znał na pamięć.
— Doktorze! taki jestem chory...
I to wieczyste pochylenie się z doskonale już przywartą maską zainteresowania.
— No... cóż Panu jest?
A myśl — taka przymusowa myśl, takie »Zwangsvorstellung’i« które biegną w bok — Skończ! skończ... jęczyć, zmoro jedna z drugą...
Dziś — brak tych »zmor« — i oto doktorowi jakoś niewyraźnie.
Bardzo nawet niewyraźnie.
Pocisnął dzwonek. — Czeka długą chwilę.
Cóż znowu, czy i ten osioł Jan znikł ze swego krzesła w przedpokoju?
Dzwoni raz drugi.