postanowiłem pobiedz za hrabianką i zapytać o przyczynę tego chłodu, jakim mnie przywitała na wstępie.
Gdy doganiałem ją, co mi zresztą łatwo przyszło, ona zakreśliła nagle koło i zawróciła się w ten sposób ku mnie. Zobaczywszy mnie, miała przez chwilę wyraz twarzy niezdecydowany — powoli wszakże zwolniła bieg tak, że i ja mogłem zrównać się z nią bez wysiłku.
Pragnąłem coś do niej przemówić, na razie nie znalazłem żadnego pytania, prócz banalnego:
— Więc pani cierpiąca? Zapewne zmęczenie po wczorajszym balu?
Ona podniosła na mnie czerwone od bezsenności czy płaczu oczy i odpowiedziała z prostotą.
— Nie, panie! To nie zmęczenie balowe!
— Cóż więc?
— Prosty ból głowy, rodzaj migreny.
— Trzeba było pozostać w domu.
Uśmiechnęła się boleśnie.
— Nie mogłam! — rzuciła krótko.
Chwilę biegliśmy w milczeniu. Wydostaliśmy się na tę część stawu, gdzie tylko amatorzy prawdziwi robią swe ewolucje lub ćwiczenia.
Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/60
Ta strona została skorygowana.