czas Władzia i ja zamienialiśmy ze sobą znaczące spojrzenia, a mama oddalała się dyskretnie, zapewne w celu, aby się „dzieci“ porozumiały.
W mieście obiegały wprawdzie głuche wieści, że konkuruję o hrabiankę, ale nie widząc mnie prawie nigdy z temi paniami, nie dawano wiary podobnym pogłoskom, których źródłem była sama hrabina.
Ja zaś, wymyśliwszy jako pretekst nagłą żałobę po dalekiej krewnej, zaprzestałem bywać w świecie i całe wieczory spędzałem w towarzystwie Władzi. Hrabina zaś odmawiała wszelkim zaproszeniom pod pozorem wątłego zdrowia córki i oczekiwała mego przybycia z wielką niecierpliwością.
Władzia więc używała „wakacyj“ w całej pełni, nawet zdrowie jej znacznie się polepszyło. Twarz nabrała koloru, a policzki wypełniać się zaczynały. Powtórnego napadu nagłego osłabnięcia, jak wówczas na lodzie, nie doświadczyła nigdy.
Wkrótce odgadłem tajemnicę jej serca. Z krótkich, urywanych słówek i kilku faktów, tudzież z ust znajomych, zebrałem sporą wiązkę, która dała mi pewność co do bolesnego zawodu, przez jaki to dziewczę przejść musiało.
Strona:Gabriela Zapolska - Znak zapytania.djvu/80
Ta strona została skorygowana.