Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/163

Ta strona została skorygowana.

Gazzola strzela z mostu zakrytego łożami i krzewami po lewym brzegu.
Widzę jak granat pęka na skraju lasu. Cóż znaczy ten krzyk?
Wzdłuż całego wybrzeża megafonem podaje się rozkaz dzienny, który książę Aosta przesyła majtkom.
Symfonia potężnieje. Gazzola strzela, Buraggi strzela. Słońce połyka żółtawy dym. Krzyk rozlega się po wszystkich bateryach. Każda pauza pełna pijanych trylów skowronka. Ale powoli i powietrze staje się jakby w kruszcu.
„Działo czwarte! Baczność! Castagnola, ognia! Działo czwarte, ognia!“
Mały blondyn, oficer z wąsami przyciętemi jak szczoteczka nad wystającą wargą oblicza w zeszycie kierunek strzału.
Działo pierwsze, dyrekcya 1454, elewaoya 345“.
Obok niego stoi sternik o barkach szerokich, bezustannie trzymający słuchawkę przy uchu. Ma dwoje szeroko rozwartych, brunatnych oczu, z krwawemi żyłkami, jak oczy srokatego konia wyścigowego. Broda jego ruda, krótka, nozdrza wydęte, oddech szybki.
Wydaje się, jakby ze starej formy go odlano naszych szalonych partyzanów stronictwa czarnych, czy białych. I źle nasłuchuje, pochylony nad tym „bezużytecznym“ sprzętem.
Wielka trąba mosiężna, obłocona zielenią, wisi na gałęzi. Ludzie i rzeczy wszystko jest zielone, jak dąb, co nas zakrywa.
„Działo drugie, dyrekcya 1402, ełewacya 230“.
Strzał za krótki, poszedł w morze. Z tamtej strony linii wód widać domy w San Giovanni; ciche w słońcu październikowem, dokoła dzwonnicy.
Buraggi strzela wciąż na domy w San