Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/219

Ta strona została skorygowana.

wyrwać te włosy. Czy nie dosłyszał? Czy też wiedział, że te włosy służyć mi miały do sporządzenia sideł na jaskółki pod rynwą.
To Ernestyna, siostra moja, nakłoniła mnie do wyrwania mu włosów. A uczułem ból w sercu, może dlatego, żem się bez zastrzeżeń zabrał do rzeczy: a może dlatego, że pomyślałem o smutku w ulepionem gniazdku jaskółczem.
Kiedy włosy wyrywał, zostało mi w ręku o wiele więcej, niż trzy.
Chłopak stajenny, współ winny tajemnych moich wycieczek, wszedł w tej chwili. Podniósł mnie i posadził na „sardyńczyka“.
Tego rodzaju jazda bardzo mi się podobała; siedzieć na stojącym cicho koniu i dać się unosić marzeniom. Nie podobało mi się jednak, jeśli mnie oglądano.
Rzekłem tedy chłopakowi: „Idź stąd teraz i przyjdź później.“
Zamknąłem oczy. Byłem oczarowany. Drzwi otwierały się ku lasowi. Zapadała noc. Droga szła przedemną w nieskończoność.
Ale tym razem żłób pozostał przy ścianie — a ściana nie rozwarła się i koń też iść nie chciał, choć zachęcałem go cicho.
Włosy trzymałem jeszcze w ręce a jakaś męka nieokreślona gryzła mi serce.
Wtem rozległ się krzyk, łysnęło coś białego. Przez potłuczoną szybę okienka w powale wleciała jaskółka.
Czy gdzieś nad sklepieniem stajni było gniazdo jaskółcze?
Od kiedy było ono tu?
Serce moje uderzyło ze zdumienia. Lekkie pióro zakołysało się w zaczarowanem powietrzu i padło na