Za mostem San Moisé,[1] podczas gdy z drżeniem myślę, że wypadnie mi przejść przed uliczką Corte Michiel, spostrzegam kogoś, co chodzi u mego boku bez szelestu, jakby bosemi nogami.
Jest to ktoś, co ma wzrost mego towarzysza, tę samą budowę, ten sam chód.
Ma odzienie jakieś nieokreślonego koloru szarawego i nakrycie głowy także szarawe.
Milczy dziwnem milczeniem, jakby w nim głosu nie było, ani tchnienia żadnego.
Idzie bez obcasów, bez trzewików, bez sandałów. Odczuwam jakiś strach instynktowny. Zwalniam kroku. Widzę go przed sobą.
Chód jego jest taki sam, jak mego towarzysza. Po chwili znowu jest u mojego boku... tu przed pasażem, wiodącym do uliczki Corte Michiel. Na drodze nie ma żywej duszy. Na rogu rzucam światło lampki elektrycznej przed siebie i idę powoli. Udaje mi się zachować dystans dwóch, czy trzech metrów między nim a mną. Nie odwraca się nigdy.
Jego krok jest tak cichy, tak dziwny, że nieliczni przechodnie zatrzymują się na chwilę i oglądają go.
Doszliśmy do Santa Maria del Giglio. Mgła wciska mi się w usta, zachodzi w płuca. Kłębi się ona w stronę ku kanałowi i gęstnieje.
Nieznajomy szarzeje, odcieleśnia się jeszcze więcej, staje się cieniem.
- ↑ Z placu Ś. Marka wychodzi się na uliczkę San Moisé. Przecina ją kanał S. Moisé, przez który przejść można mostem. Wogóle w całej Wenecyi iść można pieszo ulicami, placami, uliczkami i mostami na kanałach, albo też wszędzie prawie dostać się można łódkami, płynąc po pod mostami kanałów dzielących ulice. W przedłużeniu uliczki S. Moisé znaduje się ulica Via XXII Marzo, poczem schodzi się na plac San Maurizio.