Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Beppino przyjść ma do kolacyi z nami — przyrzekł. Renata uśmiecha się. Będziemy tylko we troje, wedle miłego nam nawyknienia.
Nie mam wcale ochoty pójść do pracowni Zattery i pozować do mego portretu, ale Cinerina oczekuje mnie. Jest to może ostatni mój obraz. Renata chce iść ze mną. Wychodzimy.
Nad jasnym brzegiem pogoda wiosenna.
Szare łodzie torpedowe zarzuciły tu kotwice.
Na czerwonych drzwiach domu, gdzie pracownia się znajduje, wypisane są kredką trzy cyfry: 41, 5, 9.
Renata zostawia mnie i zawraca do domu. Wstępuję po wschodach.
Nie mogę ukryć mego ponurego usposobienia. Cinerina tu przedemną, cała wydaje się okiem, myślą, nie kobietą już, ale tylko wolą artyzmu w tej swojej białej tunice płóciennej, ze swojemi czystemi pęzlami w ręku. Przybieram postawę... rozmarzony. Nie słyszę, co do mnie mówi przez samą tylko chęć mówienia. Jakiś czas mija... pewnie dość krótki.
Słyszymy kogoś stąpającego po schodach drewnianych. Puka do drzwi, woła mnie. To głos Renaty. Otwieram.
Renata jest bladą i wzburzoną.
„Chodź! stało się nieszczęście!“
„Co za nieszczęście? Miraglia?“
W tej chwili o nim zaraz myślę.
„Zejdź! Genua jest tu. Powie ci.“

Schodzę z biciem serca. Na progu spotykam Memma Genuę, mocno poruszonego. Opowiada... przez telefon twierdzy dowiedział się, że samolot, na którym wzniósł się Giuseppe Miraglia, spadł w morze i że sternik w niebezpiecznym znajduje się stanie. Giorgio Fracassini, który obsługiwał motor, nasz Giorgio Fra-

29