Strona:Gabriele d’Annunzio - Notturno.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

„Nie przychodzi“ — powiedział o północy Alfredo Barbieri. „Żal mi... był on hasłem dla oddziału.“
I zacytował wiersz z mojej „Elektry.“ Po krótkiem milczeniu, jakby wsłuchany w noc daleką, dodał: „Dobrze więc, obejmę jego miejsce.“
Luigi Báilo usiłował go od tego odwieść: „Jeśli w czas nie przyjdzie, jego ciężar zastąpimy większym ładunkiem bomb.“
„Potrzeba przewódzcy“ — odpowiedział szlachetny. „Pójdzie z wami wasz komendant.“
Ponura kawiarnia ściemniała się. Los rzucone kostki powymieniał w ciemności. Śmierć wykreśliła moje imię z listy i natychmiast wpisała imię tego drugiego.
Nie prawdą jest, że śmierć dla wszystkich jest jednaką.

Pozostały przy życiu mówi cicho; jego słowa płyną: nie ze stroy łóżka, ale z głębin ofiary, z wnętrza nie wiem jakiej krypty, pełnej potężnej siły, która płynie z relikwii czczonych. Jeszcze wciąż mam rękę jego w swojej i pochylam się nad jego ciężko oddychającą piersią.
Serce rozsadza mi każde jego słowo, które żyjąjącemu przedstawia śmierć moją, rozczarowanemu sławę moją.
Zdaje mi się, że serce moje wyzuwa się z wszelkiej cielesności, która tętni i oddycha a wypełnia się jedynie tem wyrazić się nie dającem uczuciem, które nie jest żalem, ani wyrzutem sumienia, nie jest gniewem, ani bólem, ani wściekłością, nie jest zadziwieniem, ani ekstazą, ani wspomnieniem, ale wszystkiem tem razem — bez wyjścia.

„Opowiadaj mi, opowiadaj!“ Blady bohater sła-

64