Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/111

Ta strona została skorygowana.

— To moja siostra... kaleka!
— Dlaczegoż ją trzymacie na wilgoci i zimnie po nocy? Czemuż nie zostawicie jej w stancji?
— Kaleka przecie... nie rusza się sama.
Trzeba ją dopilnować, a przecie nie mam jej przy kim w stancji zostawić!...
Szatkiewicz pociągnął Irmę za rękę. I od tej kupy łachmanów, okrywającą skostniałą z zimna kalekę, szedł cały prąd smutku i głuchej rozpaczy.
— Zaszkodzi jej! — rzuciła Irma, już oddalając się od straganu.
Lecz przekupka odparła:
— Co jej ta będzie gorszego? Ona i tak sparaliżowana!
Irma odwróciła szybko głowę.
— Jakto? Sparaliżowana, a wy jej każecie całą noc spędzać na zimnie i wilgoci. — Czy wy sumienia nie macie?
Przekupka zasuwała się już w swe łachmany, lecz na głos Irmy wychyliła swą głowę pod słaby blask świecy.
— Sumienie to ja mam — odparła dziwnym głosem — ale nie mam pieniędzy, żeby jej dać ciepły pokój i kogoś, coby ją pilnował...
— A szpital?...
Teraz cała już głowa przekupki podniosła się z szarości ciemnej przegniłych strzępów i nagle zabłysła groźna twarz, skrzywiona groźbą i gniewem.