Strona:Gabrjela Zapolska-Antysemitnik.pdf/130

Ta strona została skorygowana.

te sto reńskie, odtrącę zaraz na procent dwadzieścia guldeny za trzy miesiące i na pierwszą ratę miesięczną dziesięć. Ja panu dam siedemdziesięć guldeny — pan mnie da weksel z rocznym terminem na sto czterdzieści guldeny. Ja tylko to dla pana zrobię... bo ja pana bardzo cenię jako wysoką osobę i zarezykuję i sama za panem poręczę!
Umysł Szatkiewicza zaczął pracować. Nie mógł połapać się, co to za procent proponuje mu żydówka. Widział tylko przed sobą perspektywę siedemdziesięciu guldenów i ta go zachwycała. Dla formy znów oponował, choć drżał w duszy, aby Freiwilligowa się nie cofnęła.
— To za dużo... ja nie mogę!...
Lecz żydówka zaczęła krzyczeć:
— Jakto za dużo? Jabym rodzonemu bratu nie nastręczyła taki interes. Ja panu jeszcze przyłożę pół tuzina skarpetki i tylko za nie policzę pięć guldeny... to są hrabskie skarpetki... ten hrabia ze Szlaku w takich chodzi...
Położyła na kołdrze skarpetki i wyciągnęła z kieszeni pugilares.
— Ja mam weksel... Pan chce podpisać?...
Szatkiewicz wyciągnął rękę.
— Ano... dajcie!...
Podała mu pióro, stękając i wzdychając, on poprosił ją bardzo grzecznie siedzieć i z bladym